środa, 15 kwietnia 2015

Football, bloody hell!

Po dłużej przerwie Sport Machina wraca do gry...


,,Football, bloody hell” – tak zatytułowana została biografia jednego z najsłynniejszych i najbardziej utytułowanych menadżerów (bo trudno tego człowieka nazwać tylko trenerem) w dziejach brytyjskiej piłki nożnej – sir Alexa Fergusona. Większość spyta: ale dlaczego bloody hell? A ja pominę ich pytanie milczeniem i zamiast tego zapytam: skąd ten football?
Czy zastanawiałeś się kiedyś, Drogi Czytelniku, dlaczego piłka nożna wzięła swoją nazwę od wspomnianego w tytule słowa? Dlaczego Anglików uważa się za „ojców- założycieli” piłki nożnej, a sami Wyspiarze chętnie i z ogromną wytrwałością podtrzymują ten mit? Właśnie o tym będzie ten tekst. O początkach najpopularniejszego sportu na świecie. Dyscypliny dla jednych polegającej na „kopaniu świńskiego pęcherza przez 22 głupców” (o wy, niepojętni aroganci) a dla innych będącej najpiękniejszą i najbardziej emocjonującą grą sportową na świecie!
Anglicy wymyśli piłkę nożną - to prawda i kłamstwo w jednym. Kłamstwo, ponieważ już starożytni Rzymianie grali w grę piłkarską zwaną harpastum. Zresztą podobnym grom, których nieodzownym elementem była piłka, namiętnie oddawali się również starożytni Chińczycy (cuju), Japończycy (kemari) czy renesansowi Florentczycy, których brutalny futbol był odmianą renesansowego Calcio. Co z tego wynika? Pomysł kopania okrągłego przedmiotu w mniej lub bardziej określonym celu nie jest niczym rewolucyjnym, co mieliby wymyślić dumni synowie Albionu. Dlatego w różnych miejscach na świecie, w różnych momentach czasu, znajdziemy opisy archeosportów, które w jakimś stopniu przypominają współczesną piłkę nożną.
Dlaczego więc Anglicy są wyjątkowi? Czemu na football dzisiaj mówimy futbol ( w Polsce bowiem taki zapis jest również dopuszczalny), a nie np. Calcio? A dlatego, że Wyspiarze postanowili piłkę nożną skodyfikować, przeistoczyć z wierzeń ludycznych w ustrukturalizowaną instytucję o konkretnych ramach i określonych zasadach. Brytyjczycy wymyślili nowożytny futbol. Ten, którym emocjonują się setki milionów ludzi na całym świecie – to jest ta niekwestionowana prawda.
Narodziny współczesnej piłki nożnej wiążą się z rewolucją przemysłową, industrializacją oraz urbanizacją XIX wiecznej Anglii. W powstających nowoczesnych miastach przestrzeń życiowa ludzi była limitowana. Każdy wolny kawałek parceli miejskich był potrzebny na fabryki czy domy mieszkalne dla klasy robotniczej, co kontrastowało ze swobodą i wolnością życia na wsi. Wywarło to również gigantyczny wpływ na futbol. Trzeba było ograniczyć pole gry, na wsi często obszarem rozgrywania ,,meczów” stawała się powierzchnia rywalizujących ze sobą wsi. W mieście brakowało przestrzeni, dlatego trzeba było również wyznaczyć dość sztywne wymiary boiska piłkarskiego. Rytm życia robotników wyznaczały kolejne zmiany w fabrykach, co również wymogło ustalenie określonych ram czasowych rozgrywania spotkań piłkarskich, które dało się wpasować między przerwami w pracy. Istotny jest również dynamiczny rozwój transportu (kolejowego i morskiego), dzięki któremu piłkarskie idee mogły przekraczać oceany i trafiać do innych krajów. Nieprzypadkowo dwa najbardziej utytułowane angielskie kluby wywodzą się z największych ośrodków przemysłowych Anglii – Manchesteru oraz Liverpoolu.
Miejsce i czas meczu piłkarskiego ukształtowała rewolucja przemysłowa. Jednak czym byłby współczesny futbol bez zasad i reguł gry, które przekształciły wiejskie „kopanie piłki” w wielkomiejską grę stadionową? Te zasady i reguły noszą nazwę Cambridge Rules – bo to właśnie studenci uniwersytetu w Cambridge ustanowili i rozpropagowali w 1863 roku zasady nowożytnego futbolu. Dziś mogą się one wydawać nieco archaiczne - brak w nich mowy m.in. o bramkarzach, rzutach rożnych czy sędziach. Jednakże dały solidną podstawę do rozwoju tej pięknej dyscypliny sportu.
Chociaż Anglicy nie są jedynymi ojcami piłki nożnej to to, co oglądamy dzisiaj na stadionach oraz przed telewizorami, jest ich dużą zasługą. Wszyscy kibice footballu powinni im być za to wdzięczni.

źródło: ,,Postfutbol". Antropologia piłki nożnej", Czubaj, Drozda, Myszkorowski

wtorek, 10 marca 2015

Real Katastrofa Madryt

To, co od początku roku dzieje się z Realem jest niewytłumaczalne... Drużyna z takim potencjałem i umiejętnościami poszczególnych piłkarzy gra tragicznie, a do tego wyniki są coraz bardziej kompromitujące. Był blamaż w derbach, porażka w ostatnią sobotę, ale ta dzisiejsza s Schalke to już przesada.
Real wygląda, jak drużyna bez ambicji i woli walki, tylko dzięki przebłyską indywidualności udaje się zdobywać bramki. Bale musi usiąść na ławce i nie powinien się z niej szybko podnieść. Z taką grą, to Kucharczyk więcej dawałby Królewskim. Nie potrafię tego zrozumieć, jak najdroższy piłkarz świata może być tak bezproduktywny i irytujący w swoich zagraniach, praktycznie od początku roku. W ogóle 2015 rok dla Realu Madryt jest strasznie nieudany. Drużyna która pod koniec 2014 wygrała klubowe mistrzostwa świata (już tam doszukiwałbym się symptomów obniżki formy) i potwierdziła, że była na ten czas najlepszą klubową drużyną na świecie, aktualnie w żadnej mierze nie przypomina tamtej drużyny, która dominowała i miażdzyła swoich rywali. Już nawet kontrataki nie wychodzą... Winna nie jest w braku Modrica, chociaż jego powrót może dać wiele. Real fatalnie wygląda w pressingu i wyprowadzaniu pilki. Isco zaczyna irytować, dużo prowadzenia piłki, kółeczka, efektowna gra, ale nie efektywna. Kross z meczu na mecz gra gorzej, z ławki nie ma kim straszyć, Ronaldo jest albo niewidoczny albo przegrywa większość pojedynków indywidualnych, co w mojej opinii jest największym problemem. Benzema nie jest klasyczną 9, ponieważ Real takiej nie potrzebuje, ale zbyt często szuka podania w obrębie pola karnego, zamiast zdecydować się na strzał. Varane - coś się z nim dzieje, jakby zatrzymał się w rozwoju, w tym roku popełnił więcej indywidualnych błedów niż przez cały pobyt w Realu... boczni obrońcy co w ofensywie jeszcze okej, to przegrywają pojedynki indywidualne w defensywie.
Winnę za wszystko ponosi trener, który po odejściiu Jose był idealnym rozwiązaniem. Zawsze spokojny, wyważone wypowiedzi dla mediów, dbający o przyjacielską atmosferę w szatni. W tej chwili Carlo wygląda na człowieka, który sam nie wie co się dzieje, najprościej powiedzieć, że drużyna ma problemy fizyczne, ale drużynie brak piłkarskiej złości, kiedy przegywają spuszczają głowy, może brak motywacji, źle świadczyłoby to o profesjonalizmie. Paradoksem może być, że po Ancelottim Real będzie potrzebował ponownie trenera pokroju Mourinho, który wszczepi  głód zwycięstw i piłkarską agresję.
Mówie to ze smutkiem i chciałbym sie mylić, ale Real nie jest w stanie obronić LM, a o zwycięstwo w La Liga może być szalenie cieżko. Jeżeli Królewscy nie wywiozą z katalonii przynajmniej remisu to liga rownież będzie przegrana. Na marginesie Real w takiej formie w starciu z Barceloną, to będzie tragedia, koszmar i tortury dla fanów Blancos, jeszcze raz powtórzę - chciałbym się mylić. W tym momencie za wcześnie na rozpisywanie się nad zmianami w nowym sezonie, ale wydaję się, że powinno być ich sporo.
Jescze na zakończenie. Co do sprzedaży Ozila, jak czas pokazał, myliłem się. Uważałem, że bez tego piłkarza Real będzie miał ogromne problemy. W tym sezonie bardzo żalowałem sprzedaży di Marii (nie patrząc na przyczyny tego transferu) i jak na razie nikomu to rozstanie nie wyszło na dobre. Dzisiaj Angel bylby alternatywą dla wszystkich ofensywnych zawodników Realu. Z powodzeniem zastąpiłby Bale'a, jak i Isco czy nawet Krossa, dając szalenie dużo rozwiązań pamiętając o poważnych kontuzjach Modrica i Jamesa. Transfer Lucasa pomyłka, Khedira to w polskiej lidze by nie grał. Jese po kontuzji to cień piłkarza i z tego wynika, że Real ma najsłabszą ławkę rezerwowych w ostaniej dekadzie. Bez systemy rotacji nie da sie rywalizować na trzech czy nawet na dwóch frontach, przy dzisiejszej intensywności spotkań......
Takie tam przemyślenia na szybko, po meczu z Schalke...

środa, 4 marca 2015

Błąd co do kontratypu



Ciekawą kwestią przy omawianiu kontratypu ryzyka sportowego jako okoliczności wyłączającej odpowiedzialność karną sportowca za wypadek sportowy jest zagadnienie błędu co do kontratypu. Należy się zastanowić czy konstrukcja błędu co do kontratypu występuje w warunkach uprawiania sportu, a jeżeli tak to jaki wpływ wywrze na sytuację sportowca.
Błędem jest niezgodność między rzeczywistością istniejącą poza ludzką świadomością a odbiciem owej rzeczywistości w świadomości człowieka[1] w ramach jakiegoś aktu poznawczego[2]. O błędzie możemy mówić w dwóch odmianach. W wyobraźni człowieka istnieje mniej niż w rzeczywistości i wówczas mamy do czynienia z ,,nieświadomością”, albo w wyobraźni istnieje więcej niż w rzeczywistości i wtedy mówimy o błędzie jako ,,urojeniu”.[3] Nieświadomość oznacza brak wyobrażenia o jakimś zjawisku, zaś urojenie wiąże się z istnieniem pewnego wyobrażenia o rzeczywistości, jednak w zderzeniu z obiektywną rzeczywistością okazuje się, iż owo wyobrażenie było niewłaściwe. Nieświadomość bez jakiegokolwiek mylnego wyobrażenia jest możliwa, jednak mylne wyobrażenie o rzeczywistości zawsze oznacza nieświadomość tej rzeczywistości[4].
Polski kodeks karny w art. 29 zawiera błąd co do kontratypu lub okoliczności wyłączającej winę. Błąd co do kontratypu nie ma charakteru jednolitego. Może on wiązać się z właściwym rozpoznaniem wszystkich okoliczności faktycznych i być następstwem jedynie błędnego przekonania o przysługującym w danej sytuacji prawie. Ten typ błędu posiada wszystkie znamiona błędu co do prawa. Sprawca nie myli się co do żadnej z okoliczności należących do znamion czynu, lecz co do oceny prawnej. Inaczej jest w sytuacji, gdy sprawca podejmuje działanie wskutek błędu faktycznego, wtedy należy stosować przepisy o błędzie co do znamion[5].
Po omówieniu problematyki błędu w prawie karnym, należy się zastanowić czy przy uprawianiu sportu możemy mieć do czynienia z błędem co do kontratypu. Przez kontratyp w tym przypadku musimy rozumieć zarówno ryzyko sportowe, jak i zgodę pokrzywdzonego .W ramach ryzyka sportowego błąd może dotyczyć elementów przedmiotowych, wytyczających granice tolerowania owego ryzyka. Konkretnie chodzi o legalność określonej dyscypliny sportowej (zgodę państwa) oraz o zagadnienie naruszenia reguł sportowych określonego sportu. Zawodnik może pozostawać w błędzie, że dyscyplina którą uprawia jest dopuszczona przez państwo lub zagranie które wykonał mieści się w regułach danej gry sportowej. W obu przypadkach mamy do czynienia z urojeniem. Błąd taki wyklucza przestępstwo umyślne, a jeżeli błąd nie był zawiniony sprawca czynu nie podlega odpowiedzialności karnej.[6]
Błąd co do zgody pokrzywdzonego można rozważać w ramach błędu co do kontratypu. Urojenie zgody na naruszenie nietykalności cielesnej innego gracza jest niemożliwe, ponieważ takie naruszenia wynikają z istoty konkretnych dyscyplin i sportowcy o tym wiedzą. Problem powstaje, gdy jeden ze sportowców uroi sobie, że jego rywal godzi się na ciężkie uszkodzenie ciała, a nawet śmierć. W razie spowodowania wypadku sprawca nie będzie odpowiadał za przestępstwo umyślne, lecz nieumyślne, jeżeli błąd wynikał z lekkomyślności lub niedbalstwa. Taki zarzut łatwo będzie postawić sprawcy, gdyż powinien i mógł przewidzieć, że jego przeciwnik ma ciężkie uszkodzenie ciała.[7]
Działania sportowca w błędzie co do okoliczności wyłączającej odpowiedzialność karną nie można wykluczyć, to jednak w praktyce z taką sytuacją będziemy mieli do czynienia bardzo rzadko. Gdy dojdzie do takiej sytuacji właściwym do rozstrzygnięcia zaistniałego stanu faktycznego będzie art. 29 k.k.[8]



Boiskowe zwyczaje mogą też rozszerzać formalne regulaminy danej gry. Najlepszym przykładem na rozszerzanie formalnych regulaminów są stosowane w niektórych grach tzw. faule taktyczne. Powodują one reakcję sędziego sportowego, np. w postaci ukarania piłkarza żółtą kartką, ale w ogólnym rozrachunku są korzystne dla strony faulującej i stały się zwyczajowo uznawalnym fragmentem gry sportowej[9].
Czy taki zwyczaj jest do zaakceptowania z punktu widzenia prawa karnego, które chroni takie dobra jak życie, zdrowie i bezpieczeństwo? Po głębszej analizie faulu taktycznego należy stwierdzić, że jest to świadome zagranie,  niezgodne z regułami gry, którego zawodnik drużyny przeciwnej (faule taktyczne głównie mają miejsce w sportach drużynowych takich jak piłka nożna czy koszykówka) dopuszcza się z pełną premedytacją, w celu przerwania dobrze zapowiadającej się akcji rywali. Częstą konsekwencją takiego faulu jest wypadek sportowy, który spełnia obiektywną istotę przestępstwa określonego w k.k., np. średniego uszkodzenia ciała. Należy podkreślić, że celem zawodnika jest sfaulowanie przeciwnika, przewiduje i godzi się z możliwością uszkodzenia ciała rywala. Moim zdaniem w takiej sytuacji mamy do czynienia z winą umyślną przynajmniej w zamiarze ewentualnym.
W związku z wyżej przytoczonymi argumentami uważam, że faul taktyczny nie powinien być objęty granicami kontratypu ryzyka sportowego. Śmiem twierdzić, że faul taktyczny jest przekroczeniem granic ryzyka sportowego. Jest to wyłącznie moje zapatrywanie na tą kwestię. Jednak nie podlega dyskusji fakt, że faul taktyczny budzi wiele wątpliwości z punktu widzenia prawa karnego.         
  



[1] W. Wolter, [w]: I. Andrejew, W. Świda, W. Wolter, Kodeks karny z komentarzem, Warszawa 1973, str. 127 – 128.
[2] W. Wolter, Funkcja błędu w prawie karnym, Warszawa 1965, str. 8.
[3] W. Wolter, Studia z zakresu prawa karnego, Kraków 1947, str. 47.
[4] W. Wolter, Funkcja…, str. 14
[5] A. Marek, Prawo…, str. 151 – 152.
[6] A. Gubiński, Ryzyko…, str. 1188 – 1189.
[7] A. Janczewski, Odpowiedzialność, str. 96.
[8] Ibid., str. 96.
[9] M. Filar, Herosi zinstytucjonalizowanej agresji. Problemy odpowiedzialności karnej zawodowych sportowców za wypadki sportowe, ,,Przegląd prawa karnego” 1997, nr 16,  str. 35.

czwartek, 26 lutego 2015

Legia za słaba nawet na Europę B

Legia w żałosnym stylu odpada z Ligi Europejskiej. Takie chwile są najlepszym sprawdzianem na wierność dla kibica. Fatalna postawa dramatycznie słaba gra i jeszcze gorszy wynik. Tak Panie Berg Europejskiejgo klubu nad Wisłą nie zbudujemy. Lekceważenie Ligi przyniosło swoje konsekwencje. Ajax w meczu ligowym wymienił tylko 3 zawodników, a Legia 11... Całkowicie dziwne i głupie zachowanie trenera, tym bardziej, że rezultat wszyscy widzą. Nie ma sensu znęcać się nad poszczególnymi graczami, jak w tamtym tygodniu za drugą połowę należało wszystkich pochwalić, tak dzisiaj wszyscy byli tragiczni. Po raz kolejny zawodzi Dusan Kuciak, który od jakiegoś czasu nie daje za wiele Legii. Uważam, że obie bramki, które zadecydowały o losach spotkania padły po jego błędach. Najwyższy czas coś zmienić w bramce, mam wrażenie, że Dusan nie ma już ambicji na gre w Legii i zmiana wszystkim wyjdzie na dobre, należy postawić na kogoś innego. Legia przegrywa z przeciętnym rywalem. W tej rundzie nie wygrała żadnego spotkania, strzeliła dwie bramki, a straciła osiem, tak wygląda mistrz Polski drużyna, która pod względem organizacyjnym i finansowym zdominowała ligę. Radovic nic by nie zmienił, problem leży w głowach.

Za dużo pochwał spadło po 45 min w Amsterdamie i nasze piłkarzyki uznały, że mecz wygra się sam. Wstyd po takiej porażce. Mam nadzieję, że będą mieli przynajmniej na tyle jaja, że nie będą szukać wymówek czy to w braku kibiców czy Radovica, ponieważ będzie to śmieszne. Należy podnieść głowy i wygrać, tą naszą słabą ligę, ale trzeba to zrobić na boisku, samo się nic nie wydarzy. Jak to mówią: dumni po zwycięstwie, wierni po porażce, ale nie jest łatwo zwłaszcza po tak żenującej porażce, gdzie równym rywalem było się przez 5 minut....

piątek, 20 lutego 2015

Legia Europejska

Taką Legię chcemy oglądać!! Diametralnie inna drużyna od tej nieporadnej, bez pomysłu Legii z niedzieli. Zgadzam się z terenerem Bergiem, że ustawienie z piątką obrońców w pierwszej połowie było słuszne, oprócz bramki Milika (taka bramka wpada jedna na 50 strzałów), Ajax nie stworzył sobie dogodnych okazji. Orlando Sa świetnie wywiązywał się ze swoich zadań - starał się przytrzymać piłkę, często cofał się do środkowej strefy, nie raz sam rozpoczynał ataki Legionistów. Śmiem twierdzić, że Radović lepiej by się z tych zadań nie wywiązał, Sa dysponuje większą siłą fizyczną i lepiej czuje się w takiej grze.

Co do transferu Serba. Rozumiem go, że chce wykorzystać szansę zarobienia ogromnych pieniędzy, których w Europie nikt mu nie da. Nawet nikt nie ukrywa, że chodzi wyłącznie o pieniądze. Nie zdziwię się jak Rado pogra tam rok, dwa i jeszcze na koniec kariery wróci do Legii, to byłoby najkorzystniejsze rozwiązanie dla wszystkich zainteresowanych. Ale również nie dziwi mnie decyzja trenera, że go wczoraj nie wystawił, Miro już jest duchem w Azji i pomimo, że sam zapewniał, że był gotowy, pewnie nie wniósłby wiele do gry.
W drugiej połowie meczu Legia całokowicie zdominował Ajax. Ja chciałbym wyróżnić Jodłowca (pierwsza połowa bardzo przeciętna) i Vrdoljaka, dużo przechwytów, parę świetnych prostopadłych podań za linię obrońców. Cała defensywa wyglądała bardzo pewnie (jak dobrze, że wrócił Dossa - najlepszy obrońca), a boczni obrońcy często podłączali się do akcji ofensywnych. Tylko ta skuteczność.... Żyro za zamarnowaną okazję powinien zapłacić karę finansową. Jedyne o co się boję w rewanżu, to o to, że może być trudno o stworzenie, aż tylu dogodnych sytuacji. Legia w obu wiosennych meczach ze Śląskiem i Jagiellonią nie stworzyła sobie tyle okazji do zdobycia gola, co wczoraj w Amsterdamie.

Sam Ajax, nie ukrywajmy tego jest średniakiem, tak samo jak cała liga holenderska. Śmieszy mnie to, że Ajax zawsze się usprawiedliwia tym, że to młody zespół - ich polityka, chcą grać młodymi to grają, nikt im nie zabrania sprowadzać doświadczonych graczy i to nie kwestia finansów - Legia jest pod tym względem dużo bardziej wyważonym zespołem. Młoda drużyna nigdy nie stanie się doświadczona, jeżeli rok do roku, zostaje wyprzedana, ale to nie nasz problem.

W mojej opinii Ajax bardzo źle radzi sobie z agreswynym pressingiem, w ogóle z agresywną grą. Dzieci z Amsterdamu boją się chyba ostrej gry i to należy wykorzystać w rewanżu, nawet kosztem kilku kartek, trzeba ich po prostu przestraszyć.

środa, 18 lutego 2015

Czy Bokser z reklamą na plecach to nadal Bokser czy może Billboard w rękawicach?

Reklama dźwignią handlu - slogan stary, jak świat. W dzisejszym świecie mass mediów oraz wszechogarniającej globalizacji i komercjalizacji nikogo nie dziwi natłok reklam. Dzisejsze społeczeństwo uznaje za coś normalnego blog reklamowy w przerwie filmu, który trwa tyle, że spokojnie zdąży się zjeść kolację, a film który normalnie trwa 90 minut, przez reklamy ciągnie się przez minut 150. Sorry, takie czasy.

Ale co z reklamami podczas widowisk sportowych? Również są wszędzie, jednak dla mnie - fana, zaczynają przekraczać granicę dobrego smaku. Przez natłok komercji, sponsoringu areny sportowe przestają być miejscem szlachetnej rywalizacji, a stają się wybiegiem dla marek różnych branży. Jak mam postrzegać boksera, który nawet swoją skórę wystawia na sprzedaż?

http://www.sadeczanin.info/wiadomosci,5/sadecki-konspol-reklamowal-sie-na-plecach-diablo-wlodarczyka,15397,archiwum


Kiedy, pierwszy raz zobaczyłem reklamę wytatuowaną na plecach zawodowych pięściarzy henną, w pierwszym momencie pochwaliłem tego, kto na taki, dość nietuzinkowy pomysł wpadł (taka forma reklamy nazywana jest Body Advertising- dla zainteresowanych http://przerwanareklame.pl/artykuly/body-advertising/). Jednak po chwili zacząłem się zastanawiać czy to przystoi, czy nie jest już to o jeden krok zadaleko w promocji produktu? Nie raz łapię się na tym, że zamiast skupić się na walce, staram się rozszyfrować: reklama czego, kryję się na plecach boksera, czasem jest to utrudnione przez ściekający pot, który tatuaż rozmyje. Zastanawiam, się również czy im większe plecy, tym większa stawka, teoretycznie większa powierzchnia reklamowa. - To zbliża się niebezpiecznie do antyreklamy, ale skoro jest chętny, by płacić, i ktoś godzi się na noszenie na plecach logo komornika, to chyba bardziej kwestia smaku, czy odrzucać taką formę zarabiania pieniędzy - mówi Norbert Rokita, menedżer Moniki Pyrek, która trzy lata temu miała na ramieniu logo Red Bulla.( źródło:http://sport.wp.pl/kat,1878,title,Boks-z-reklama-na-plecach) Kolejny cytat z tego samego źródła: - Pomysł na tatuowanie ciała logotypami sponsorów może wydawać się bardzo dziwaczny. W biznesie najważniejsza jest jednak efektywność, a reklama na skórze sportowca przyciąga uwagę - tłumaczy Norbert Rokita. Światowa organizacja boksu, krytykuje taką formę reklamy, ale na tym się kończy. Wszystko w tej sprawie rozchodzi się o etykę sportowca oraz szacunek do własnej osoby. Trzeba się zastanowić czy reklama na ciele człowieka, a tym bardziej sportowca nie jest formą marketingowej prostytucji? Stwierdzam, że taka forma jest przekroczeniem pewnej granicy, której przekraczać w sporcie się nie powinno, przez takie praktyki rywalizacja sportowa zejdzie na dalszy plan, a przeciez nie o to w tym wszystkim chodzi.

Billboard Billy. 31-letni bokser pochodzący ze Stanów Zjednoczonych uznawany jest za najbardziej popularny na świecie „Człowiek – Billboard”. Filmiki i zdjęcia z jego wizerunkiem oglądane są na całym świecie. Swoją „karierę” i przygodę zaczął kilka lat temu od wytatuowania na plecach adresu strony internetowej portalu, który bardzo często reklamował się w trakcie walk bokserskich. Źródło: http://przerwanareklame.pl/artykuly/body-advertising/


Nie tylko bokserzy tracą umiar w 'reklamowaniu się". Pomijając piłkarzy, którzy sztukę marketingu sportowego i lansu mają opracowaną do perfekcji i jest to temat na osobny artykuł. Również żużlowcy często śmieszą swoim zachowaniem, kiedy podczas wywiadu potrafią trzy razy zmienić czapkę lub bidon, aby usatysfakcjonować swoich sponsorów, niektórzy opanowali tę, wcalę nie łatwą sztukę do perfekcji (fani żużla domyślają się o kogo chodzi). Wiem, bez sponsora w sporcie zawodowym daleko się nie zajedzie, ale szanujmy się!! Najważniejszy jest zawodnik.


Należałoby się zastanowić czy nie ma potrzeby stworzenia pewnych ram, w których ujęte zostałyby zasady dopuszczalnej reklamy. Coś na kształ Kanonu Zasad. Bo ja już czasami nie wiem gdzie kończy się sport, a zaczyna cyrk.

niedziela, 15 lutego 2015

Legła Warszawa

Już w meczu we Wrocławiu postawa Legionistów była w wielu momentach, delikatnie mówiąc irytująca. Jednak po meczu z Jagiellonią miarka się przebrała. Śmieszne jest mówienie, jak wyrównany skład ma drużyna z Warszawy, zresztą dzisiaj się to potwierdziło. Legia ma szeroką kadrę, ale nie wyrównaną. 
Trener Berg mnie osobiście zaczyna denerwować swoją polityką personalną. Niby w meczu ze Śląskiem gra pierwszy garnitur (najlepszy napastnik ligi siedzi na ławce), dzisiaj gra ten gorszy skład - dzisaj to nawet nie była drużyna. Szwoch nigdy nie nadawał sie do Legii, Ryczkowski jeszcze się nie nadaje do pierwszego składu, a Kosecki chyba już się nie nadaje, dodając do tego beznadziejnego Astiza (Boże proszę, niech Dossa już wróci) i słabego Bereszyńskiego wyglądało to dramatycznie.

Przed ważnym meczem z Ajaxsem, tener Berg rotuje składem, tylko pytam się po co i dlaczego ?! Czy Legia rozegrała w tej rudzie 20 spotkań i wszyscy padają ze zmęczenia? NIE. Czy Legia ma dwie równie 11 i nie ważne kto gra?! NIE. Jak tak dalej pójdzie, to Legia nie będzie miała ani pierwszej 11, ani żadnej innej. W każdym meczu grają zupełnie inni piłkarze, tym bardziej na początku rundy, gdzie drużyna potrzebuje zgrania, w każdym spotkaniu grają całkowicie różne Legie!! Żal patrzeć na Orlando Sa, napastnika na polskie warunki kompletnego i najlepszego na swojej pozycji, który nie ma z kim grać. W pewnym momencie spotkania z Jagą wykonywał swoje zadania jako ŚN, ofensywnego pomocnika za beznadziejnego Szwocha, a i czasem schodził na skrzydło. Na domiar złego brakowało mu szczęścia.

Nie wiem czy piłkarze w Legii są tak dramatycznie przygotowani pod względem fizycznym, że taki Żyro po jednym meczu nie znajduje się nawet w 18 meczowej?! Hening Berg przesadza. Ekstraklasa jest słaba, ale sama się nie wygra, a przy takim podejściu Legia może ją poraz kolejny frajersko przegrać.
Z taką grą zarówno drużyny, jak i indywidulanym podejściem, to legioniści w czwartek nie bedą potrzebować Ajaxsu żeby się skompromitować, wystarczy powiedzmy  FC Dordrecht.
Mój skład Legii Warszawa:
Kuciak-Broź, Rzeżniczak,Dossa, Guilherme- Ivica, Jodłowiec, Kucharczyk, Radović, Duda- SA.